O DWÓCH TAKICH CO PRZESTAŁY JEŚĆ MIĘSO -CZYLI O BŁĘDACH ŻYWIENIOWYCH NA POCZĄTKU NASZEJ WEGE PRZYGODY

Kiedy ponad 20 lat temu przechodziłyśmy na dietę roślinną (wówczas wegetarianizm), niewiele o niej wiedziałyśmy. Ba, nie interesowałyśmy się za bardzo racjonalnym podejściem do tej diety bo byłyśmy dziećmi! Wówczas liczyło się wyłącznie dla nas to aby nie jeść zwierząt. 
Kiedy teraz przypominamy sobie co jadłyśmy przez kilka dobrych lat przejścia na wegetarianizm, robi się nam słabo:)




1. Gotowe kotlety sojowe - tak. 20 lat temu królowały na naszych stołach kotlety sojowe a’la schabowe. Obtoczone w jaju i bułce tartej. Smażone na oleju. I tak dzień w dzień z gotowanymi ziemniaczkami i surówką. Dobrze, że chociaż była ta surówka;)

Kotlety sojowe z proszku:D, które traktowałyśmy jako idealne rozwiązanie na szybki obiad w czasach studiów czy początków pracy zawodowej. No bo w końcu przychodzisz zmęczona i chcesz coś szybko zjeść a nie stać nad garnkami i tworzyć niezwykłe dania. A tak, bierzesz sproszkowane kotlety, zalewasz je wodą i pozostaje ci je tylko usmażyć. Proste prawda?

2. Parówki sojowe z toną musztardy i kilkoma pajdami chleba. Szybkie w przygotowaniu i “smaczne”;)

3. O istnieniu soczewicy czy ciecierzycy przez wiele lat nie wiedziałyśmy:D Naprawdę! 

4. Zupki z proszku. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś byłyśmy tak leniwe żeby nawet sobie nie ugotować pełnowartościowej zupy. Wydawało nam się wówczas, że taka zupka z proszku też jest Ok, bo w końcu jest vege :D 

5. Mrożonki - mrożona pizza, mrożona zapiekanka, mrożone pierogi. Fuj, kilka dobrych lat trwało zapychanie się takimi wynalazkami. 

6. Słodkie napoje gazowane. Niestety zły nawyk z dzieciństwa trwał wiele lat. Picie wody nie wchodziło w grę. Bo przecież woda jest obrzydliwa, nie da się jej pić. No chyba, że doprawimy ją sokiem słodzonym. Tak, wtedy możemy ją wypić.:) Przyznajemy, picie wody rozpoczęło się u nas wraz z rozpoczęciem regularnej aktywności fizycznej (siłownia, zajęcia fitness).

7. Sosy do sałatek. Jeszcze 3 lata temu K. polewała swoje sałatki sosem z proszku wymieszanym z olejem i wodą. Upierała się, że te sosy są smaczne. Teraz mdli ją na wspomnienia. Sama chemia.

8. Tony pieczywa. Przez wiele lat zastanawiałyśmy się dlaczego ciągle jesteśmy głodne. A gdy pojawiał się głód sięgałyśmy po buły, chleb itp. Nie znaczy to jednak, że obecnie jesteśmy przeciwne jedzeniu chleba. Wręcz przeciwnie! Problem tkwił w tym, że przez wiele lat nie dostarczałyśmy w swojej diecie odpowiedniej ilości białka roślinnego co skutkowało wiecznym głodem;)

9. No i nadchodzi najważniejsze, czyli nie tylko nasz brak świadomości, ale również uwagi wobec tego co jemy, a wcześniej kupujemy. W składzie produktów interesowało nas tylko to, czy jest wege. Nie zwracałyśmy uwagi na aspartam, syropy glukozowo - fruktozowe, oleje palmowe czy inne chemiczne wynalazki. Nie obchodziło nas białko, tłuszcz czy węglowodany. Jedzenie mocno przetworzone zatem nas nie odstraszało i o zgrozo, wydawało się nam w tamtych latach bardzo smaczne!

10. Monotonia - czyli jedzenie codziennie tego samego. NUDA!

I tak oto wyglądała nasza dieta przez wiele lat. Nieświadome zapychałyśmy się wszystkim co najgorsze. To naprawdę niezwykłe, że pomimo tych błędów byłyśmy zdrowe! 

Dopiero gdy kilka lat temu rozpoczęłyśmy bardziej aktywny tryb życia, uczęszczać na treningi czy zajęcia fitness zainteresowałyśmy się jak zbilansować swoją dietę. I okazało się, że poza soją istnieje wiele innych źródeł białka roślinnego. Co nie znaczy, że soi unikamy. Absolutnie nie. Spożywamy soję w postaci ukochanego przez nas tofu, mleka sojowego czy jogurtów sojowych. Zdarza się nam też robić kotlety z gotowanych ziaren soi. 

Teraz nie czujemy się wiecznie głodne a na naszych stołach królują przeróżne, kolorowe potrawy, które zresztą możecie podejrzeć na Instagramie i na naszym blogu. Prowadzenie bloga zmotywowało nas do zróżnicowania naszych posiłków, poszukiwania nowych smaków i dodało nam odwagi w tworzeniu nowych potraw. 

Czy Wy również popełniliście podobne błędy w żywieniu? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.

K. & M.

Etykiety: ,