Dzisiaj trochę kontrowersji, bo na tapetę trafia soja. Jedni boja się GMO, drudzy drżą, że wyrosną im piersi. Zanim jednak uwierzycie w populistyczne slogany przeciwników soi odsyłamy Was do profesjonalisty i jego artykułu “ Czy soja psuje męska gospodarkę hormonalną” - czyli Damiana Parola. Znajdziecie tam rzeczową i merytoryczną wiedzę potwierdzoną badaniami i co więcej zawierającą konkretne źródła wiedzy, jaką posiada Damian.
Ale, ale wracając do naszego gotowania dzisiaj mamy dla Was sojowe kotlety, czyli coś, co nasza Mama serwowała nam, kiedy byłyśmy jeszcze kilkunastoletnimi dziewczynami i jedynymi w naszej rodzinie wegetariankami. Mamuśka jesteś nieoceniona! Dzisiaj mamy dla Was wersję nieco zmienioną, uzupełnioną o nasze dorosłe smaki. Tak więc nie bójcie się soi i korzystajcie z jej proteinowego bogactwa!
Składniki (12 kotletów):
1,5 szklanki ugotowanej soi (wolnej od GMO)
2 łyżki mielonego siemienia lnianego
½ papryczki chili
1 cebula dymka
natka pietruszki
4 pomidory suszone w zalewie
szczypta czosnku suszonego
½ łyżeczki oregano
30g bułki tartej (opcjonalnie)
sól
pieprz
olej/oliwa do smażenia
Przygotowanie:
Dzień wcześniej zalać ziarna soi wodą i pozostawić na noc. Następnego dnia ziarna soi dokładnie opłukać i gotować do miękkości (ok. 2 godzin) na wolnym ogniu.Ugotowaną soję zmielić. Na patelni rozgrzać łyżkę oliwy z oliwek i chwilkę podsmażyć pokrojoną kostkę cebulę oraz posiekaną papryczkę chili. Do miski wrzucić zmieloną soję, siemię lniane, podsmażoną cebulkę oraz papryczkę chili. Pomidory suszone pokroić w kostkę i dodać do soi. Doprawić solą, pieprzem, oregano.
Można dodać bułkę tartą lub obtoczyć kotlety w bułce. Z tak przygotowanej masy uformować niewielkie kotleciki.
Kotlety smażyć na niewielkiej ilości oleju/oliwy z oliwek. Podawać w towarzystwie sałatki, pieczonych ziemniaków, ryżu lub kaszy. Smacznego!