NASZE WŁOCHATE DZIECIAKI - CZYLI ZWIERZAKI PRZEZ DUŻE Z W NASZYCH DOMACH

Pisałyśmy już, iż są z nas nie lada kociary. Ale ogólnie rzecz ujmując uwielbiamy zwierzaki. Są one częścią naszej rodziny, toteż ich potrzeby są równie istotne jak potrzeby każdej innej osoby w naszym domu. Niektórzy mogą się pukać w czoło, ale prawda jest taka, że nie jesteśmy w tym myśleniu osamotnione i wszyscy miłośnicy zwierząt zapewne znają moment, w którym zmiana zachowania ulubieńca staje się powodem do zmartwienia, a daleka podróż bez kota chwilami uciążliwa z powodu tęsknoty.



Ale ale dlaczego i jakim przypadkiem obie tak bardzo kochamy zwierzęta? Nic prostszego - wychowanie w domu, w którym zwierzęta stanowiły integralny punkt naszego dorastania.
Pewnie nie uwierzycie, ale jako małe dziewczynki mieszkałyśmy w pokoju z uwaga...15 kotami! To nie żart, ale nasza dziecięca kocia rzeczywistość i ogromna wyrozumiałość rodziców, którzy również uwielbiają zwierzęta.
A koty jak to koty chciały nas rozpieszczać, wiec kiedy po przebudzeniu widziało się jako pierwsze martwą żabę lub mysz, a z tyłu dumnego kota gotowego na przytulasy, no cóż nie pozostawało nic innego jak tylko pozbyć się zwłok z poduszki i docenić prezent;p

Zdarzały się też sceny grozy. M. śpiąc w najlepsze nagle przebudziła się z krzykiem i...ogromną raną po pazurach biegnącą przez całe czoło...kotek skoczył sobie z szafy;)



Taka opieka nad zwierzyńcem wymagała jednak poświęcenia i odpowiedzialności - karmienie, kuweta, ciągłe nasłuchiwanie czy kot nie chce wyjść na podwórko. Sprzątanie zrzuconych kwiatków, martwych żab, opieka nad chorymi kotami, asysta przy kocich porodach, koty wciskające się pod kołdrę,  a i nie rzadko sprzątanie pozostałości po oznaczaniu terenu w domu, a także szukanie zagubionych kotów poza domem.
Ale mimo wszystko kiedy czujesz miłość kilku kotów jednocześnie wtulających się w Ciebie, nic nie jest ważne.

Nasi rodzice mieli zawsze ogromne serca. A u nas...no cóż czasem bywało przytulisko dla zwierzaków - wyrzucanych, podrzucanych (wieść szybko się niosła), zaniedbanych, itd. Tato robił budy, mama szukała koców na posłania, a oboje utrzymywali całą tą naszą włochatą rodzinę.
Nic zatem dziwnego, że w naszych domach również są zwierzaki.
U K. kotka Demi. U M. kot Ryszard i od kilku miesięcy Tosia, suczka, którą urodziła ciężarna suczka, która oczywiście (no jakby inaczej) przybłąkała się do naszych rodziców. Nasza najstarsza Siostra A. również ma u siebie kota Mańka;)

I wierzcie lub nie - z nimi świat zawsze jest piękniejszy:)

Etykiety: , , ,