OK. Czas na małe wyjaśnienie. W pierwszym poście wspominałyśmy, że mój 24 letni wegetarianizm to nie tylko efekt empatii ale też pogłębiających się w raz z wiekiem natręctw.Umacniają one moje wege żywienie, ale co więcej stają się ograniczeniem. A żeby nie było tak łatwo nie tylko dla mnie, ale i moich najbliższych…Pierwszy na tapetę wpada surowy czochaj. Zmora mojego dzieciństwa i przekleństwo życia dorosłego.
Moje pierwsze wspomnienia związane z czosnkiem dotyczą dzieciństwa i
szaleńczej mikstury mleczno czosnkowej, którą moja mama nas leczyła. Jakby to było dzisiaj pamiętam jak siedzę w piżamie przy stole w kuchni i otrzymuję kubek ciepłego mleka...uwaga ...z wciśniętym do niego surowym czosnkiem...Jeden łyk i ...no cóż był zwrot. Ale smak i zapach pamiętam do dzisiaj...coś pomiędzy starą podeszwą a zjełczałym masłem.Dreszcze na samo wspomnienie.
Z czasem ta mleczno - czosnkowo trauma została podbita skojarzeniem - surowy czosnek = surowe mięso. Nie wiem jak i dlaczego, ale jak czuję surowy czosnek, czy nawet o nim myślę widzę przed oczami martwą, dopiero co zabitą świnkę. Ten obraz w mojej głowie obrzydza mnie i przeraża w jednym (O natręctwach związanych z surowym mięsem opowiem więcej innym razem, bo to temat rzeka;)) Fanką mięsa nigdy zresztą nie byłam.
Ale, ale co ja, wege wampirzyca widzę w tym natrętnego…?
O zgrozo - zrezygnować musiałam z podróży komunikacją miejską, bo jakoś tak dziwnym trafem zawsze chyba trafiałam na fanów czosnku - już o 8 rano!? No litości.
A żeby nie było za łatwo … moi najbliżsi musieli zapomnieć o dodawaniu surowego czosnku do jedzenia a nawet spożywania go pod groźbą domowej separacji i przymusowego wietrzenia!
Teraz już wiecie dlaczego do przepisów dodaję czosnek suszony? Smak podbije a nie zabije;)
Posiadacie swoje zapachowe fobie kulinarne?
K.
Etykiety: filozofia życia, polski, styl życia, weganizm