2 Vege Lovers to siostrzany duet. Na imię nam Kasia i Magda. Siostry z urodzenia, z wyboru jesteśmy wege.
Kasia: od 24 lat jestem wegetarianką.
Magda: przez 18 lat byłam wegetarianką z chwilową znieczulicą na semiwegetarianizm. Od ponad roku jestem całkowicie roślinożerna.
Każda z nas decyzję o niejedzeniu zwierząt podjęła przede wszystkim z powodu empatii. Jako małe dziewczynki odwiedzające dziadków na wsi byłyśmy świadkami zabijania zwierząt, widziałyśmy martwe, krwawiące świnki, krowy, owce. Nie raz i nie dwa z przerażeniem obserwowałyśmy odcinanie kurom głów.
Kasia, jako że jest starszą siostrą takich historii pamięta więcej (niestety).
Doświadczenie bycia naocznym świadkiem pozbawiania życia zwierząt uruchomiło machinę zmian. Pomimo wychowania na wsi, pomimo funkcjonowania w całkowicie tradycyjnej polskiej Kuchni Kasia zmuszana do jedzenia zaczęła potajemnie pakować mięso do (uwaga) butów….
Kasia: życie z kotletem w bucie nie jest ani przyjemne ani wygodne, toteż kiedy zobaczyłam odcinek programu Animals o ubojni wiedziałam, że zjadanie zwierząt absolutnie nie będzie możliwe. Przez chwilę jadałam ryby...i tutaj pojawił się kolejny powód, który wzmocnił mój wegetarianizm - natręctwa. Pamiętacie Blaszany bębenek Grassa i jego filmową adaptację? Ja pamiętam i nie zapomnę tego filmu do końca życia. Scena martwej głowy konia i wyślizgującej się z niej węgorzy (metoda ich łapania) skutecznie obrzydziła mnie do zjadania ryb. Tak oto empatia i powoli pojawiająca się nerwica natręctw przyczyniły się do mojego wegetarianizmu. 24 lata temu stylu żywienia uchodzącego za całkowicie irracjonalny kaprys i głupotę.
Magda: ok, chyba wszyscy w rodzinie z ironicznym uśmiechem przyjęli wiadomość, iż nie będę jadła więcej mięsa. No tak byłam fanką mięsa, co dzisiaj wydaje mi się zupełnie abstrakcyjne.
Od zawsze kochałam zwierzęta, chciałam założyć schronisko, zostać weterynarzem. Z marzeń nic nie wyszło, ale miłość pozostała. Pewnego pięknego dnia moja już wówczas wegetariańska siostra Kasia bardzo dosadnie uwidoczniła mi moją obłudę: “Kochasz zwierzęta a je zjadasz!”
Jedno zdanie, które zmieniło moje życie i otworzyło oczy na trudną do zaakceptowania rzeczywistość. W jednej chwili ogłosiłam, iż nie będę więcej jadła mięsa. Tak się też stało, ku zszokowaniu rodziny.
Przez 18 lat chwilami przechodziłam na semiwegetarianizm, ale czułam wewnętrzne rozdarcie i zdarzało się, że płakałam nad swoim obiadem, z czasem mnie mdliło. W liceum obejrzałam film o rzeźni i w koszu wylądowały moje dotąd ukochane glany jako protest wobec zabijania zwierząt na rzecz mody.
W 2013 roku zaczęłam czytać więcej o weganizmie, który wcześniej uważałam za przesadę. No cóż...kilka artykułów i filmów ukazujących prawdę o hodowli krów na potrzeby przemysłu mleczarskiego w zupełności wystarczyło...ewolucja rozpoczęła się i tak wraz z początkiem 2014 roku stopniowo wykluczałam nabiał i jajka.
Pomimo tego, iż wege jesteśmy od lat dopiero od niedawna zaczynamy poznawać nowe smaki, wychodząc z klasycznych kotletów sojowych z ziemniorami.
Bo wege wcale nie musi oznaczać zdrowo i dietetycznie...ale może:)
I to właśnie postaramy się Wam pokazać - możliwość zdrowego, pełnowartościowego jedzenia vege i vegan.
Nie zabraknie przepisów, pomysłów, ale też opowieści o życiu vege w wielkim mieście. Z czym się spotykamy, gdzie można zjeść na mieście i co.
Będzie trochę o stylu życia, sporcie oraz filozofii naszej diety.
Oi będzie się działo!
Etykiety: filozofia życia, polski, styl życia, weganizm