Siostry Wege na See Bloggers


Zaczynała setka blogerów, w miniony weekend przybyło  nas półtora tysiąca. See Bloggers, które rokrocznie odbywa się w naszej kochanej Gdyni z pewnością zyskało renomę i prestiż, tylko czy w takim prestiżu odnajduje się każdy? Dzisiaj nasze małe podsumowanie i o ironio słuszna refleksja nad własnym wiekiem i nieco innych oczekiwaniach.



Konferencja przykuła naszą uwagę jako możliwość zdobycia wiedzy, nowych kontaktów a także szansa na rozmowy z potencjalnymi partnerami przy realizacji nowych projektów. Kierowała nami też zwykła babska ciekawość ;)

Zacznijmy od podstaw, czyli merytoryki spotkań i warsztatów. Z tym bywało różnie. Panele bywały niestety momentami mało praktyczne i skupiały się raczej na promowaniu marek bądź promowaniu osobowości. Czy to źle? Oczywiście nie, ale dla nas nie była to siła napędowa, ani wiedza, którą mogłybyśmy przełożyć czy zainspirować się przy własnej pracy.


Niestety nie udało nam się zapisać na większość interesujących nas warsztatów. Kasia dostała się na warsztaty z fotografii kulinarnej i produktowej i dzięki życzliwości energetycznej prowadzącej Kindze Paruzel umożliwiono nam obu udział w spotkaniu. Pod względem wiedzy teoretycznej - świetnie. Rzetelna wiedza, wskazówki, porady - czyli wszystko to co trzeba wiedzieć o profesjonalnym fotografowania jedzenia. 


Ale praktyka...Organizator nie stanął na wysokości zadania i nie przygotował właściwie sprzętu. Także praktyka warsztatowa ograniczyła się do obserwacji. I to było chyba nasze największe rozczarowanie. Nie możemy też nie wspomnieć o “podrasowywaniu” jedzenia, do którego byliśmy zachęcani. Jednak wolimy naturalne ujęcia, nawet jeśli pomidory będą mniej pomidorowe, a sałata nie tak świeża jak mogłaby być kiedy użyje się kilku chemicznych trików. Marnowaniu jedzenia mówimy stanowcze nie. A jako, że poza owocami brakowało nam jedzenia w strefie bufetu, to aż łza w oku się kręciła widząc warzywa, których przeznaczeniem stał się kosz na śmieci :(.

Czujemy wiedzowy niedosyt i przykro nam było, iż pomimo, że roślinni blogerzy także pojawiają się na konferencji w przypadku warsztatów kulinarnych są właściwie pominięci, bo oczywistym jest, że o gotowaniu mięsa czy ryb nie byłoby nawet mowy. Także tutaj lekki ukłon w stronę organizatorów o puszczenia oka w stronę kulinarnych blogerów wege w kolejnej edycji. 



Pozytywnie zaskoczyła nas możliwość bezpośredniego kontaktu z partnerami wydarzenia. Udało nam się takie spotkanie zorganizować. Wielka moc, energia i milion pomysłów;) Niezwykła szansa, bowiem przebicie się przez oficjalne tysiąc maili i rzesze osób w trybie normalnego zgłaszania się do firm nie daje możliwości pełnej prezentacji i wskazania potencjału. Także brawo za inicjatywę!


Mamy też inną refleksję... Chyba jesteśmy już za stare na “biforki”, “afterki” i inne dziwne w określeniu spotkania - urwałyśmy się po dwóch godzinach, marząc o ciepłym prysznicu i łóżku. Niestety cenimy sobie spokój, nie mamy potrzeby robić sobie zdjęć na ściance,miliona selfie i dodawać tysiąca osób do znajomych, o których wiemy mniej niż nic. Nie jesteśmy pokoleniem komórkowo - kciukowym i może dlatego czułyśmy się tam po prostu obco, bo to nie nasz świat i nie nasz kierunek. Panie po trzydziestce wolą zjeść spokojną kolację w domu i napić się wina w gronie najbliższych;)


Niemniej jednak czekamy na kolejną edycję, więcej warsztatów, inspiracji, wskazówek i ciekawych spotkań.

Etykiety: ,